poniedziałek, 22 lipca 2013

Mały brzuszek = pessar


Witam. :)

Dziś tak jak obiecałam napisze Wam, dlaczego mój dzisiejszy dzień był jak się okazało tylko trochę stresujący. Bałam się, ale zupełnie nie potrzebnie. Pewnie te z Was, które po raz pierwszy spotkały się ze słowem ' pessar " zastanawiają się co to takiego jest? Dokładnie identyczna była moja reakcja, kiedy przy ostatniej wizycie Pani Doktor wypowiedziała te słowo. A wszystko to z racji tego, że mój brzuszek jak na ten tydzień jest naprawdę maleńki, zobaczcie same:






Zdjęcie było robione w 29 tyg, a obecnie jestem w końcówce 30 ale jego wielkość zupełnie nie uległa zmianie. Nikt mi nie wierzył, że jestem już w dość zaawansowanej ciąży. Mimo, że brzuszek jest malutki to z moją Kruszynką wszystko okej, waga, wzrost odpowiednio do tyg ciąży. Na ostatniej wizycie Pani Doktor podjeła decyzje, że powiększy mi brzuszek, żeby już się mnie nikt nie czepiał, jak to określiła. Hehe. Poprzez umieszczenie w szyjce macicy pessaru. Dzięki czemu uniknę leżenia w szpitalu. Dlaczego? Dlatego, że moja Malutka jest źle ułożona, tzn złe obrała sobie miejsce w brzuszku mamusi. Ma tyle miejsca, a siedzi najniżej jak tylko się da, a główką ciśnie w szyjkę, co może spowodować skracanie się jej i przedwczesny poród, dodatkowo brzydko mówiąc pcha dupinkę w moją miednice, co może doprowadzić u mnie do ogromnych bóli miednicowych przez ktróre mogę kuleć.Natomiast pessar ma spowodować, że Mała poczuje, że na dole zrobiło się ciasno i ułoży się nieco wyżej, tam gdzie miałam same wody i wyobraźcie sobie, że jak tylko zeszłam z leżanki i położyłam się jeszcze, żeby posłuchać serduszka Małej, ta zaczeła się tak wiercić, kopać i robiła to dziś cały dzień baaardzo intensywnie, czyli przemieszcza się. :) Do wieczora brzuszek miał się powiekszyć i tak też się stało. :) Śmieszna sprawa.Nie zmieniło się to diametralnie, ale różnice widać.Wracając do pessarów, dostałam ulotkę firmy, która zajmuje się ich produkcją, zamówiłam i za 2 dni dostarczono mi go kurierem. Hmm Pani Doktor kazała zamówić mi pessar o rozmiarze nr. 1 czyli najmniejszy stosowany u 3-5% przypadów, ale kiedy zobaczyłam jego wielkość przeraziłam się zresztą moja mama też. :P Nie mogłam sobie wyobrazić jak to się stanie, że Pani Doktor zaaplikuje mi to cudo w pochwie, ale dała rade, umieszczanie pessaru nie tyle bolało co było nie przyjemne, jak każde badanie ginekologiczne, ale nie odczuwam go zupełnie. Jedyny minus? Upławy, które niestety pojawiły się błyskawicznie. No cóż, ale czego nie robi się dla swojego Maleństwa.:)



Tak wyglądał mój pessar - kołnierzowy szyjki macicy.



A Wy kobietki, spotkałyście się z czymś takim? Może któraś z Wam również nosiła pessar, dajcie znać. :)

Dołączam link dla ciekawskich:

http://www.herbich.pl/category/1-pessary.html

niedziela, 21 lipca 2013

Nadrabiamy, I trymestr, II i początak III :)

 Hej kobietki. :)

Jak wspomniałam we wczorajszym poście dziś opisze przebieg mojej ciąży od trymestru I do początku III, w którym obecnie jestem. :) Oczywiście w skrócie, tak, żeby post zawierał najważniejsze i najciekawsze aspekty. :)


Trymestr I

Och.. co to był za trymestr, jak to się mówi początki są najtrudniejsze i tak właśnie było w moim przypadku. :) Zaraz po tym jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży natychmiast pojawiły się wcześniej niezauważalne objawy, hehe trochę to śmieszne, ale dopiero jak dotarło do mnie, że noszę pod serduszkiem jeszcze wtedy maleńką fasolkę przypomniałam sobie niektóre objawy, na które jeszcze wtedy kompletnie nie zwracałam uwagi. :) Od właśnie tego momentu do końca 3 miesiąca, może troszkę dłużej, ale już o wiele rzadziej towarzyszyły mi takie objawy jak:  ogomne zmęczenie, senność, brak apetytu, nudności, z jakimś czasem przyszły również wymioty, zawroty głowy, ogólne złe samopoczucie, wrażliwy nos, wstręt do słodyczy i do mięsa,  ( oooch jak przypomnę sobie te momenty to do tej pory robi mi się nie dobrze ) nie znosiłam również zapachu świeżego pieczywa, a szczególnie bułek, może to śmiesznie, ale działały na mnie okropnie źle. Zapachy unoszących się dla domowników pysznych obiadków mamusi, u mnie wywoływały mega wstręt, siedziałam wiecznie zamknięta na górze w pokoju i unikałam wizyt w kuchni, a kiedy zdecydowałam się, że schodzę i otworze lodówkę łapałam oddech, zatykałam nos i jak najszybciej wyciągałam coś z lodówki, czasami nawet to nie pomagało, chłód lodówki i podświadomość, że tam na pewno " śmierdzi " kończyło się " biegiem do łazienki " Hehe później obrałam taktykę " Mamo, co jest w lodówce? " a Mama odpowiadała " po prawej stronie masz serek, na drzwiach masz jogurt, na drugiej półce po lewej stronie leżą np. owoce " :) Śmieszne, ale prawdziwe. Unikałam również wychodków z domu, zapach dymu kominowego też przyprawiał mnie o mdłości, a z racji tego, że był to luty w powietrzu unosił się jedynie zapach dymu, zimowe świeże i chłodne powietrze też nie było wcale fajne, wszelkiego rodzaju zapachy kosmetyków również były na nie, byłam wstanie wyczuć " nowość " mebli, które były w naszym mieszkaniu już jakiś czas, oczywiście nikt tego nie czuł tylko ja, a to też wcale nie fajnie pachniało. :) Jeśli chodzi o zapachy opiszę  Wam teraz śmieszną, ale wtedy mega okropną sytuacje: którego pięknego dnia mój Tatuś kupił swojską wędlinkę, kiełbaskę tak po prostu do zjedzenia, jak każdy wie zapach swojskich wyrobów ma dość specyficzny i intensywny zapach oczywiście smakowanie ani wąchanie nie wchodziło u mnie w gre, reszta rodzinki wraz z moim Kacprem zachwycali się smakiem i delektowali zapachem, ja z racji na złe samopoczucie większość czasu spędzałam w łóżku, dlatego nie schodziłam prawie wgl do rodziny, jak już to oni przychodzili do mnie i tak też się stało, ja leże w łóżku i marudze, a Mama, Tata i Kacper siedzą u mnie na łóżku i zwyczajnie rozmawiamy, w między czasie komuś jak to po kięłbasce zwyczajnie się odbiło, ja wcale tego nie usłyszałam po prostu poczułam i wpadłam w taką furię i momentalnie zrobiło mi się tak nie dobrze, że narobiłam tyle krzyku, że wszyscy uciekli z pokoju, ja pobiegłam do łazienki, a cała reszta zamieszania skończyła się moim płaczem, śmiechem, śmiechem przez łzy, a potem znowu płaczem, że tak okropnie zniosłam ten zapach. Hehe wszyscy się ze mnie śmiali, a ja płakałam z bezsilności. :) Taka śmieszna, mało estetyczna opowiastka. :P Dodam jeszcze, że tym sposobem schudłam 5 kg, które nadrabiam do tej pory, jeszcze nie wróciłam do wagi przed ciążą, w tym momencie brakuje mi 1.400 kg, ale Pani Doktor mówi, że niedługo momentalnie się to zmieni, :) Pasowałoby wspomnieć, że zaraz po mnie w tym wszystkim najbardziej poszkodowany był również mój Ukochany, który musiał dzielnie to wszystko znosić razem ze mną. :) Tak właśnie przedstawiały się moje dolegliwości związane z pierwszym trymestrem, ale na szczęście w moim przypadku wszystko co złe szybko idzie w zapomnienie. :)






Pierwsze USG Naszej 9 mm Kruszynki. :)




Trymestr II

Ten trymestr wspominam naprawdę super, był naprawdę piękny i pełen optymizmu, objawy mineły, wróciło dobre samopoczucie, siła, energia, na pytanie " jak się czujesz? " odpowiadałam, że nawet lepiej niż przed ciążą i wreszcie małymi krokami przychodziła wiosna. :) A ja wtedy nabrałam powera, czułam się naprawdę świetnie, w końcu zaczełam wychodzić z domu, spędzałam dużo czasu na świeżym powietrzu, skusiłam się nawet na 3 tyg " wycieczkę " do Anglii, do Ukochanego, bo jedynym minusem tego trymestru było nasze 2 miesięczne rozstanie, ale o tym może kiedy indziej. :) Optymizm, który towarzyszył mi w tym czasie podobno bardzo ładnie odbijał się na moim wyglądzie, dlatego w kółko słyszałam " będzie chłopak, będzie chłopak " ja zapewne jak każda matka raczej myślałam o tym, aby było zdrowe, ale jednak po ciuchutku w serduszku marzyłam o córeczce, ale każdy oprócz Madzi i Kasi - pozdrawiam Was :) mówił " i tak będzie chłopak " np Mariolka i Paulina- też Was pozdrawiam dziewczynki. :) A ja... szczerzę już zwątpiłam i stwierdziłam, że i tak będzie chłopiec, czekałam tylko do USG, w którym to się potwierdzi :) I co? :) I Pani Doktor wykrzyczała ponownie z wielkim optymiezmem " bimbilinka, piękna bimbilinka " tak nazywając narządy płciowe naszej córci. :) I jak na razie przy każdej wizycie to potwierdza i oby było tak do końca, bo cała wyprawka jest różowa i będzie mały kłopot jak urodzi się synek. :) Ale dla Nas taki problem - to nie problem. :)



A to kolejne, kiedy maleńka fasolka zmieniła się już w malusią istotkę. :)




Trymestr III

Co prawda to początek, dlatego narzekać jeszcze nie narzekam, jest naprawdę w porządku. Nie towarzyszą mi prawie żadne objawy poza brakiem apetytu, ale Doktor mówiła, że u niektórych kobiet to normalne dodatkowo  przez kilka dni towarzyszyło mi złe samopoczucie, ale chyba większy wpływ miała na to upalna pogoda i burze aniżeli ciąża. W ogóle nie wyglądam na mamę III trymestru, która za 10 dni zacznie 8 miesiąc, mój brzusio jest naprawdę malusi, a ja jeszcze nic nie przytyłam. W moim wyglądzie nic się nie zmieniło oprócz małej piłeczki, która chodzi przede mną. :) Jak na razie jest okej, a co będzie później zobaczymy, na pewno będziecie moje drogie na bieżąco. :)



Może i Wasz I trymestr był extremalny, być może i Wy wyczuwałyście zapachy, których nikt inny nie czuł, piszcie. :)


pees. Jutro czeka mnie troszkę stresujący dzień, na razie nic nie zdradzę, jutro Wam wszystko opowiem. 3majcie się ciepło, paa. :)

piątek, 19 lipca 2013

Pierwszy post. :)


Hej wszystkim, mam na imię Karolina, na początek wrzucam swoje zdjęcie, abyście drogie mamuśki mogły nieco wizualnie zapoznać się z moją osobą. Właściwie nie wiem od czego zacząć, bo to mój pierwszy blog, za wszelkie dziwactwa z góry przepraszam, mam nadzieje, że szybko nabiorę wprawy w prowadzeniu owego bloga. :) Może zacznę od tego, że jestem przyszłą mamą, młodą mamą, bo mam zaledwie 21 lat, a ciąża i dziecko zawsze było moim marzeniem. Wczoraj rozpoczełyśmy 30 tydzień ciąży. Celowo piszę " rozpoczełyśmy " bo spodziewamy się córeczki, wymarzonej córeczki!!!  Dlatego postanowiłam, że te ostatnie 10 tyg ciąży uwiecznie na blogu, choć teraz żałuje, że nie wpadłam na ten pomysł na samym początku kiedy dowiedzialam się, że będę mamusią, a w zasadzie, że będziemy rodzicami. No cóż, człowiek całe życie uczy się na błędach. :) Ale lepiej późno niż wcale. Dlatego postaram się pisać tu najładniej jak potrafię o ciąży, moich przemyśleniach, problemach i radościach związanych z ciążą, przyszłym macierzyństwem i ogólnie moim życiem prywatnym.Mam nadzieje, ze w miarę estetycznie i zgrabnie uda mi się to zrobić. :) Dlatego zabieram się do dzieła i postaram się nadrobić wcześniejsze tygodnie i opisać sprawy, które były dla Nas najważniejsze, najmilsze i pewnie znajde kilka tych nie przyjemnych. :) Więc zapraszam do czytania, komentowania i wszelkich sugestii, porad i doświadczeń. Pozdrawiam ciepło. :)